W dzieciństwie nazywano go Marysieńką, bo "w rodzinie było zapotrzebowanie na dziewczynkę". Dla milionów widzów — nie tylko w Polsce — na zawsze pozostanie Albercikiem. Seksmisja i inne moje misje to niezwykła, barwna opowieść autobiograficzna Olgierda Łukaszewicza — harcerza, ministranta, wybitnego aktora teatralnego i filmowego, duchowego Ślązaka, wieloletniego prezesa ZASP.Stanisław z Brzeziny Andrzeja Wajdy, Józef Odrowąż z Wiernej rzeki Tadeusza Chmielewskiego, Gabriel Basista z Soli ziemi czarnej i Jaś z Perły w koronie Kazimierza Kutza, Porucznik Kiekeritz z Lekcji martwego języka i wreszcie Emil Fieldorf z Generała Nila Ryszarda Bugajskiego. Obchodzący właśnie 70. urodziny aktor na deskach polskich i zagranicznych teatrów oraz planach filmowych i telewizyjnych produkcji stworzył niezliczone, często wybitne kreacje. Kiedy zaczęła się ta fascynacja? Oczywiście w szkole, gdzie utworzył Kabarecik Takie Coś: "mówiłem monolog, który mi zasugerował mój starszy brat - a była to analiza wiersza o kotku, który stłukł jajeczko. Nie wiedząc, że się naśmiewam z jakiejś linii politycznej, wzbudzałem tym monologiem gromki śmiech" — przyznaje nasz bohater w rozmowie z Tomaszem Miłkowskim.Upodobanie do kreowania rzeczywistości od zawsze dzielił z bratem bliźniakiem, Jerzym, później doskonałym operatorem i reżyserem, z którym po latach spotkali się na planie Seksmisji. Satyra Juliusza Machulskiego była dla nich przełomem. Jerzy wprowadził nowe oświetlenie, zwycięsko walczył z raczkującą wówczas techniką. Olgierd zaś — choć zawsze "ten drugi" obok kutego na cztery nogi Maksia, granego przez Jerzego Stuhra — stał się idolem "we wszystkich Demoludach"."Zostałem rozpoznany nawet na plaży nudystów w Bułgarii. Niedawno, kiedy byłem na festiwalu w Czechach, aż siedem minut poświęcono "wizycie Albercika" w głównych wiadomościach telewizyjnych. Także w Związku Radzieckim okrojona wersja Nowych Amazonek zawojowała wielomilionową publiczność".A był to zaledwie półmetek ekscytującego życia i kariery twórczej Olgierda Łukaszewicza, opisanych w tej niezwykłej książce.
UWAGI:
Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Zbigniew Gluza, ze wstępuWrzesień 1939 przyniósł całkowitą katastrofę. Pozostawiona przez aliantów sama sobie, Polska nie miała szans na odparcie podboju ani z jednej, ani z drugiej strony. Jej samotny opór był jedynie aktem o charakterze symbolicznym. W tym wymiarze można mówić o ponadczasowym zwycięstwie. Mimo upadku państwa, społeczeństwo polskie ani wtedy, ani później nie przyjęło racji żadnego z okupantów, nie uznało za zasadną tłumaczącej najazd ideologii.Wrzesień 1939 był zarazem klęską elit II Rzeczpospolitej, które nie potrafiły zbudować realnych militarnych sojuszy, zabezpieczyć państwa przed najazdem ewidentnie wrogich sąsiadów. Nade wszystko jednak - nie umiały one pokonać sprzeczności wewnątrz wielonarodowego kraju, w którym mniejszości narodowe powinny się czuć pełnoprawnym współgospodarzem, jeśli miałyby stanąć do zdeterminowanej obrony państwa. Na zachodzie niemała część obywateli RP patrzyła przyjaźnie na III Rzeszę, a na wschodzie - na ZSRR. Dopiero z czasem mieli oni przekonać się co do istoty najeźdźców.Okres sierpień-październik 1939 był niezwykłą lekcją dla Polski, Europy, świata. Czy ta lekcja została zrozumiana?
UWAGI:
Nazwa redaktora na stronie redakcyjnej. Źródła tekstów na stronach 154-158. Oznaczenia odpowiedzialności: wybór i opracowanie: Darek Foks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni