Eliza Michalik pisze wprost i bez ogródek. Nie ma dla niej tematów tabu. Nie boi się głośno sprzeciwiać populizmowi władz politycznych i absurdom polskiej rzeczywistości. Pochyla się nad sprawami polskich kobiet i walczy o prawa mniejszości seksualnych. Dużo uwagi poświęca także zwykłym obywatelom, których interesy zdają się ginąć w rozgrywkach politycznych pomiędzy rządem a opozycją. Publicystka nie uznaje kompromisów i nie oszczędza nikogo - przed jej nieprzejednanym piórem nie chroni ani immunitet poselski, ani biskupia tiara. Jak sama podkreśla: lewicowość i prawicowość nie mają znaczenia. Chodzi o przyzwoitość i dobro.
UWAGI:
Bibliogr. s. 337-[343].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Irlandia, rok 1952. Nastoletnia Filomena Lee zachodzi w ciążę, rodzina wysyła ją do klasztoru w miejscowości Roscrea, w hrabstwie Limerick, gdzie zakonnice "opiekują się upadłymi kobietami". Kiedy chłopiec, którego urodziła, kończy trzy lata, zostaje odebrany matce, "sprzedany" przez zakonnice do adopcji amerykańskiej rodzinie i wywieziony z Irlandii. Filomena zmuszona do formalnego zrzeczenia się wszelkich praw do dziecka, nigdy więcej go nie zobaczyła, kolejne pięćdziesiąt lat spędziła na poszukiwaniach. Nie miała pojęcia, że i syn szukał jej przez całe swoje życie.
Michael (taki eimię dali mu przybrani rodzice) Hess wyrósł na jednego z najlepszych waszyngtońskich prawników. Zajmował wysokie stanowisko w strukturach Partii Republikańskiej za czasów administracji George’a Busha Seniora. Ale syn Filomeny miał pewną tajemnicę: był gejem. Waszyngton w latach osiemdziesiątych nie należał do miejsc gdzie można było otwarcie mówić o swojej odmiennej orientacji seksualnej. Kiedy zachorował na AIDS, starał się to ukryć tak długo, jak to było możliwe. Wiedząc, że zostało mu niewiele czasu, powrócił do Irlandii, by błagać zakonnice o pomoc w odnalezieniu matki, którą pragnął zobaczyć przed śmiercią. Odmówiły.
Tajemnica Filomeny jest poruszającą opowieścią o matce i synu rozdzielonych przez bezduszne instytucje oraz morze urzędniczej hipokryzji po obu stronach Atlantyku.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Gdybym miał się pokusić o samoocenę, powiedziałbym pewnie, że jestem genetyczną krzyżówką realisty z optymistą. Gołym okiem widzę, że jest źle. To nie znaczy jednak, że jest beznadziejnie. A skąd! Co zrobić, żeby było dobrze? To, o czym już na tych łamach pisałem. Co najmniej tyle czasu, ile poświęcamy na walkę ze złem, poświęcić na wspieranie dobra. Ile pomyj wylewamy na złych polityków, tyle miodu wylać na polityków (czy kandydatów) dobrych. Ile psioczenia na niemądrych hierarchów, tyle lajków (na różne sposoby wyrażanych) dla tych, którzy robią rzeczy dobre. Ile energii wydanej na krytykowanie wstrętnych mediów, tyle wspierania tych uczciwych i mądrych.Chcemy lepszej Polski, lepszego Kościoła? Samo się, proszę Państwa, nie zrobi.Teraz albo nigdy to wybór najciekawszych i zawsze aktualnych tekstów Szymona Hołowni publikowanych na łamach "Tygodnika Powszechnego" w latach 2017-2019. Autor podejmuje w nich najważniejsze tematy dotyczące społeczeństwa, Kościoła, świata.